Читать книгу Karolcia онлайн | страница 17
O CIOCIU AGATO!
Przy obiedzie wszyscy w domu – oprócz Karolci – rozmawiali o niezwykłych historiach, które wydarzyły się tego dnia. To znaczy, mama i ciotka Agata opowiadały o tej dziwnej nieznajomej.
– Jakaś nienormalna osoba – denerwowała się jeszcze mama – bałam się, żeby nie zrobiła krzywdy Karolci!
– E, na mnie nie zrobiła wrażenia takiej groźnej – broniła ciotka Agata – a nawet wiesz, co ci powiem, Aniu (bo mama ma na imię Ania) – otóż chwilami wydawała mi się nawet podobna trochę do naszej Karolci. Byłam przekonana, że to jakaś daleka nasza krewna.
– W każdym razie na przyszłość nie należy nie wiadomo kogo wpuszczać do mieszkania – zakończył rozmowę tatuś. I zaproponował mamie, że może pójdą do kina.
– Ja dziś chętnie zostanę w domu – oświadczyła ciotka. – Mam masę roboty.
– A Karolcia pójdzie wcześniej spać – zadecydowała mama. – Uważam, że jest jakaś niewyraźna. Może się zaziębiła?! Czy nie sądzisz, Agatko, że należałoby jej zmierzyć temperaturę?
Ciotka Agata była tego samego zdania. Karolcia wyglądała niewyraźnie. Może to początki odry?
Nic więc nie pomogły zapewnienia Karolci, że czuje się zupełnie dobrze. Zaledwie zatrzasnęły się drzwi za mamą i tatusiem, ciotka Agata posłała łóżko i zaczęła namawiać Karolcię do położenia się. W końcu Karolcia zgodziła się – bo przypomniała sobie, że przecież musi pomyśleć o całej masie niezmiernie ważnych rzeczy związanych z błękitnym koralikiem – a jak wiadomo, o rzeczach poważnych zawsze najlepiej myśli się wtedy, kiedy się leży w łóżku. Powiedziała więc:
– Dobrze, ciociu, położę się. Ale małe światło będzie się długo paliło.
– Oczywiście, że małe światło będzie się długo paliło – skwapliwie przytaknęła ciotka – dopóki nie zaśniesz. A teraz zmierz temperaturę.
Ale temperatury żadnej nie było. Tylko czy można zasnąć, jeśli się ma takie kłopoty z koralikiem?
– Będę o s t r o ż n i e j wypowiadała swoje życzenia – postanawia Karolcia – bo nie wiem, co może z tego wyniknąć. I chyba trzeba będzie nawlec go na jakąś bardzo mocną nitkę. Może najlepiej na jedwabną, różową. Jest taka w maminym koszyczku z przyborami do szycia. Tak, ta różowa nitka będzie doskonała. Mama kiedyś mówiła, że trudno ją zerwać. I przy tym można będzie nosić ją na szyi, pod sukienką. Ale to tak, żeby nikt nie zauważył. Bo dopiero zacznie się dopytywanie: A co to? A po co to?