Читать книгу Karolcia онлайн | страница 12

A tu ciotka w dodatku jeszcze zaczyna chwalić Karolcię wobec tatusia i mamy, że niby tak grzecznie wszystko zjadła.

„Jutro już jednak zjem owsiankę – postanawia ze skruchą Karolcia – ale czy mogę używać pomocy koralika do takich mało ważnych rzeczy?…”

Tymczasem w przedpokoju trzasnęły drzwi wejściowe. To tatuś wyszedł do biura. Mama krzątała się jeszcze i ubierała, a ciotka Agata miała właśnie zamiar pójść po zakupy.

– Nie wiem, czy dziś jeszcze coś dobrego dostanę – biadała. – Chciałam kupić kurę, ale gdy pomyślę, że trzeba jechać aż na rynek w taki deszcz!…

„Ciotka Agata naprawdę jest bardzo dobra i troszczy się o nas – pomyślała Karolcia. – Chciałabym, żeby nie musiała jeździć po tę kurę”.

W tej chwili w kuchni rozległo się donośne gdakanie – piękna kokosz przechadzała się po stole, dziobiąc z zadowoleniem okruchy chleba na obrusie.

– Żywa kura! A sio! – krzyknęła z niepomiernym zdumieniem ciotka Agata. – Skąd się tu wzięła?! Widać przyfrunęła przez okno od sąsiadów, że też ludzie nie pilnują swego drobiu!

Mama wcale nie była zachwycona.

– Co z nią teraz zrobimy? Trzeba będzie chodzić od mieszkania do mieszkania i pytać, czyja kura. Też kłopot.

„Ojej, niech już lepiej ta kura zniknie” – pomyślała wobec tego Karolcia, ściskając w ręce koralik. Życzenie jej zostało oczywiście natychmiast spełnione.

– Jak to, już nie ma tej kury? – dziwiła się tymczasem ciotka, która znów zajrzała do kuchni. – Wyleciała z powrotem czy co? No, to ja idę po sprawunki. Trzeba coś kupić na obiad.

Drzwi za ciotką Agatą zamknęły się. Mama również ubierała się do wyjścia. Spieszyła się jak zawsze.

– Czy prędko wrócisz, mamo? – spytała Karolcia.

– Ach, nie wiem – westchnęła mama. – Muszę po wyjściu ze szpitala (mama pracowała w szpitalu ) iść jeszcze załatwić parę spraw. Gdybyś była starsza, tobyś mogła mnie wyręczyć. Ale jesteś jeszcze na to za mała. – I mama przytuliła Karolcię do siebie i pocałowała ją.



– Mamusiu, chciałabym jak najprędzej być dorosła, aby ci pomagać we wszystkim! – powiedziała z zapałem Karolcia również całując mamę w policzek. Lecz zanim to niebaczne zdanie zostało wypowiedziane do końca, Karolcia poczuła, że dzieje się z nią coś dziwnego.


Представленный фрагмент книги размещен по согласованию с распространителем легального контента ООО "ЛитРес" (не более 15% исходного текста). Если вы считаете, что размещение материала нарушает ваши или чьи-либо права, то сообщите нам об этом.