Читать книгу Karolcia онлайн | страница 18
Karolcia wydobyła z chusteczki koralik i położyła go na dłoni, żeby mu się dobrze przyjrzeć jeszcze raz.
– Nie śpisz, Karolciu? – zajrzała naraz przez drzwi ciotka Agata.
– Nie, ciociu, jeszcze nie jestem śpiąca.
– A może byś coś zjadła?
Bo ciotka Agata zawsze uważa, że jedzenie jest najlepszym środkiem na wszystkie choroby i na zmęczenie, i nawet na wszystkie kłopoty.
– Nie, ciociu, nie, dziękuję – broni się Karolcia.
– A może ci usmażyć omlecik?
– Nie, nie.
– A pokaż rękę, bo zdaje mi się, że jednak jesteś jakaś rozpalona. Cóż ty znowu masz tutaj? Aha, to jest, zdaje się, guziczek od twojej bluzeczki, zaraz ci go przyszyję, tylko przyniosę okulary.
– Kiedy to nie jest guziczek! – krzyknęła z przerażeniem Karolcia. – Niech ciocia go nie przyszywa!
– A mnie się zdaje, że to guziczek! – upierała się ciotka Agata, obracając w palcach koralik. – Że też ja nigdy nie pamiętam o tych moich okularach! I zawsze je gdzieś zostawię. Żebym je miała na nosie, tobym zaraz zobaczyła, co to jest…
Ledwie ciotka wypowiedziała te słowa – okulary cicho przyfrunęły z sąsiedniego pokoju i usadowiły się na jej nosie.
– No, patrzcie – zdziwiła się ciotka Agata – a przecież je mam! Że też ich nie zauważyłam! Niech no ja się teraz przyjrzę, co to jest właściwie… Rzeczywiście! Miałaś rację! To wcale nie jest guziczek, tylko jakiś koralik. Nawet dość ładny. Tylko co komu po jednym koraliku? Ale słuchaj, Karolciu, powiedz tak naprawdę, a może byś coś zjadła? Nie? E, tylko tak mówisz, a na pewno zjadłabyś tak na przykład, no co?! No, powiedzmy, ciastko z kremem. Co?
– Nie, nie – zaprzeczyła gwałtownie Karolcia – ale oddaj mi już, ciociu, ten mój koralik.
– Zaraz! Zaraz – ciotka obracała dalej koralik w palcach i mówiła teraz z rozmarzeniem – bo ja, przyznam ci się, chętnie bym zjadła ciastko z kremem. Nawet nie jedno. Przyznam ci się, że nawet więcej. Mogłabym zjeść całą tacę ciastek.
– Ach! Nie mów tego ciociu! – chciała krzyknąć Karolcia. Ale było już za późno.
Wokoło – na stoliku, na krześle, na półce z książkami, ba, nawet na oknie stały tace pełne ciastek z kremem. Co gorsza, przybywało ich coraz więcej.