Читать книгу Karolcia онлайн | страница 10

– Ach, jak to przyjemnie – odzywa się naraz jakiś cienki, ale miły głosik – jak przyjemnie! Od wieków chyba nie kąpałem się!…

Karolcia obejrzała się niespokojnie, ale w łazience nie było nikogo.

– Można mnie jeszcze raz namydlić tym pachnącym mydłem – odezwał się głosik. Był teraz rozmarzony i poufały.

– Czy do mnie to mówisz? – spytała Karolcia i zaraz dodała: – I w ogóle nie wiem, kto jesteś i dlaczego cię nie widzę!

– Oczywiście, że do ciebie mówię – w głosie czuło się teraz jakby lekkie oburzenie – czy doprawdy nie poznajesz mnie? Sama przecież wyciągnęłaś mnie z tej wstrętnej szpary…

– Ach, to ty!… Niebieski koraliczku! – szepnęła ze zdumieniem Karolcia, szeroko otwierając oczy.

– No, nareszcie zdecydowałaś się mnie poznać – gderał głosik, wyraźnie jednak już udobruchany. – Jestem ci bardzo wdzięczny, że mnie wydobyłaś z tej szpary w podłodze pod ciemną szafą, gdzie zresztą przeleż ałem chyba kilka lat. A może nawet kilkadziesiąt. Schowałem się tam wtedy przed Filomeną, która mnie goniła.



– Przed Filomeną? – zdziwiła się Karolcia. I zaraz sobie przypomniała: – Aha! Czekaj! Filomena, Filomena… Skąd znam to imię?..

– Ojej – głosik był teraz zniecierpliwiony. – Lepiej słuchaj uważnie, bo muszę z tobą pomówić…

– Tak – zaczęła Karolcia niepewnie – ale jakoś trudno rozmawiać z tobą i tak dziwnie. Jesteś taki maleńki…

– Ach, to ci przeszkadza – głosik śmiał się cichutko i srebrzyście – na to znajdzie się zaraz rada. Patrz uważnie!

Teraz zaczęły się dziać rzeczy dziwne. Koralik zaczął rosnąć i powiększać się, przy czym jednocześnie stawał się coraz mniej błękitny, a za to coraz bardziej przezroczysty. W końcu wyglądał jak spora bańka mydlana. Wtedy zaczął podskakiwać na dłoni Karolci.

– Och, jak to dobrze trochę tak się rozciągnąć i poruszać. Tyle lat byłem nieruchomy. Pozwól, że podskoczę jeszcze ze dwa razy.

– Proszę – zgodziła się zdumiona Karolcia.

Mieniąca się błękitnie bańka mydlana, która przedtem była koralikiem, podskoczyła wesoło i nawet nie dwa razy, tylko co najmniej pięć, a potem znów przysiadła na dłoni Karolci.


Представленный фрагмент книги размещен по согласованию с распространителем легального контента ООО "ЛитРес" (не более 15% исходного текста). Если вы считаете, что размещение материала нарушает ваши или чьи-либо права, то сообщите нам об этом.